Kimyô na sâkasu
gatunek: horror, dramat psychologiczny, gore
produkcja: Japonia
reżyseria: Shion Sono
scenariusz: Shion Sono
data: 2005 (Japonia) 2006 (świat)
obsada: Masumi Miyazaki, Issei Ishida, Rie Kuwana, Mai Takahashi, Tomorowo Taguchi etc.
Przyznaję, że "Strange Circus" to moje pierwsze spotkanie z Shion Sono, który plasuje się na podium Japońskich reżyserów kina grozy. Po seansie mogę przyznać, że stoi na tym podium nie bez powodu i z miłą chęcią poznam jego pozostały dobytek, chociażby "Klub samobójców", który dał Sono sławę.
Historia jaką dane jest nam poznawać toczy się na wielu płaszczyznach, więc wymaga od widza zarówno uwagi jak i zaangażowania podczas seansu. A więc jak wygląda ta wielopłaszczyznowość filmu? Z początku poznajemy historię opowiadaną przez nastoletnią Mitsuko o jej nieszczęśliwym życiu w patologicznej rodzinie. Dlaczego patologicznej? Ponieważ ojciec Mitsuko, zasłużony dyrektor szkoły imieniem Gozo, molestuje córkę od kiedy skończyła 12 lat. Matka dziewczyny, Sayuri również nie należy do świętych, gdyż od momentu poznania prawdy wyżywa się na córce. Sayuri ginie podczas sprzeczki, a niedługo po jej śmierci Mitsuko zostaje kaleką.
Okazuje się, że początkowa opowieść jest pisarskim tworem autorki powieści imieniem Taeko. Kobiety kalekiej o wyjątkowo ekscentrycznym usposobieniu. Gdy powieść ma zostać wydana, wśród pracowników Taeko pojawia się nowy, imieniem Yuji. Młodzieniec o specyficznej aparycji podejrzewa, że książka ta jest autobiografią. Wydawca zleca chłopakowi by sprawdził co "jest nie tak" z Taeko, na co młodzieniec z chęcią przystaje.
Skąd pomysł, że seans jednak jest wymagający... Chociażby stąd, że akcja wszystkich przedstawionych sytuacji przenika się ze sobą. Nie można być do końca pewnym czy w tym momencie jesteśmy w trakcie poznawania powieści, wspomnień czy może rzeczywistości. Również role bohaterów bywają niejasne, gdyż momentami ich tożsamość ulega zmianie. Oglądając sami musimy łączyć ze sobą fakty, które poznaliśmy wcześniej. Jednak najlepsze jest to, że do końca niczego nie możemy być pewni.
Już od początku wiemy, że seans nie należy do prostych. Reżyser świetnie opanował budowanie chaotycznej fabuły z której do końca nie wyciągnie się żadnych pewnych wniosków. Dodatkowe napięcie buduje muzyka, która nawet po seansie zostaje w pamięci. Bardzo istotną rolę w całym obrazie filmowym odgrywa metaforyczne użycie cyrku, który ma przedstawiać ludzkie życie. Dlaczego? Kluczowa jest tutaj cyrkowa groteska (co zresztą widać już w tytule), jest to przedstawienie życia w najmroczniejszym jego rejonie, poprzez nieco zabawną barwną formę cyrkowego przepychu.
I ostatnia równie ważna kwestia. Wizualny przekaz filmu. Od samego początku zalewa nas fala ciepłych i żywych kolorów, które zazwyczaj nie występują w filmach tego gatunku (tj. horror czy dramat). Jednak tutaj wpasowuje się to lepiej niż dobrze. Sceny pełne nasyconej czerwieni pokrywają się z symboliką tego koloru, odpowiadającą Krajowi Kwitnącej Wiśni. A mianowicie czerwień jest kolorem odpowiadającym śmierci i pogrzebowi. Kolorystyka i jej nasycenie ma też duży udział w scenach mogących zostać określonymi jako gore, o czym przekonujemy się już w trakcie seansu.
Mimo, że twór Shion Sono jest niewątpliwie horrorem ze znaczącą domieszką psychologicznego dramatu, można powiedzieć, że została tu przedstawiona iście poetycka historia. Styl jakim posługuje się Sono jest niewątpliwie niepowtarzalnym doświadczeniem, jeśli nie miało się z nim styczności wcześniej. Skłamałabym gdybym powiedziała, że jest to film dla każdego i zapewne nie do każdego on dotrze. Na pewno znajdą się widzowie dla których film będzie nudny i niezrozumiały, bądź też zbyt brutalny. Więc jeśli ktoś nie przepada za mocnym psychologicznym akcentem z domieszką krwistej makabry, nie poleciłabym mu tej pozycji kinowej. Jednak jeśli ktoś ma jakiekolwiek doświadczenie z kinematografią Japońskiego kina grozy, to jest to pozycja wręcz obowiązkowa.
Trailer:
Screeny z filmu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz