Gdy miała zrobić pierwsze cięcie zawahała się, lecz nie przerwała. Zacisnęła usta, zmrużyła oczy, po czym ostrze wbiło się w jej skórę. Pociągnęła wbitą żyletkę wzdłuż ręki. Z oczu popłynęły pojedyncze łzy. Czuła ból, ale satysfakcjonowało ją to. Wyjęła żyletkę z rany, krew zaczęła powoli wypływać z rozcięcia. Nie przyglądała się temu, lec znów nacięła kolejny fragment ręki.
Powtórzyła ten zabieg kilkakrotnie. Z ran sączyła się krew. Czerwone krople skapywały z ręki na podłogę, zaś łzy mieszały się z czerwonym płynem.
Nie miała dość po mimo bólu i łez. Wzięła żyletkę do lewej ręki i zaczęła okaleczać prawą, zaczynając od głębszych cięć na nadgarstkach, i idąc coraz wyżej, zadając sobie coraz większy ból.
Z oczu płynęły coraz szersze strumienie łez. Wiedziała, że nie powinna. Lecz to był jedyny sposób byprzestać myśleć o całym złu, jakiego doznała.
Za drzwiami usłyszała kroki. Wystraszyła się. Rozcięła skórę jeszcze kilkakrotnie na obu rękach. Krew zaczęła wylewać się mocniej i bardziej obficie. Usłyszała jedynie jak ktoś krzyczy jej imię i próbuje wyłamać drzwi łazienki. Wiedziała, że traci świadomość. Powieki zamknęły się, a ciało bezwładnie osunęło się w dół. Ostatnie co poczuła to błogie szczęście.
Pożegnała się ze światem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz