Może nie jestem
najlepszą osobą by o tym opowiedzieć, ale prawdopodobnie jestem jedyną osobą
jaka ją poznała i w nią uwierzyła.
Historię poznałam
od mojej babci, bo to jej się to przydarzyło. Niestety moja babcia zmarła w
zeszłym tygodniu i od tego czasu zaczyna mnie coś martwić, ale o tym później.
Wszystko zaczęło
się gdy moja babcia zamieszkała w tym domu ze swoimi rodzicami. Była wtedy
mniej więcej w moim wieku, miała mniej więcej 16 lat. Jej rodzice, a moi
pradziadkowie kupili ten wielki wiktoriański dom od jakiegoś tajemniczego
gościa za przystępną cenę. Wprowadzili się stosunkowo szybko, gdyż dom był
praktycznie wyposażony, wystarczyło dodać kilka rzeczy.
Jednak jedno
pomieszczenie było zamknięte, a nowi właściciele nie dostali do niego kluczy,
tym pomieszczeniem był strych, to pomieszczenie ponoć od samego początku
budziło u mojej babci niepokój, ale rodzice jej nie wierzyli, mówili że to
zwykłe brednie i tyle. Może to dlatego, …że moja rodzina od zawsze była bardzo
religijna i nie wierzyło się w takie rzeczy? Nie jestem pewna.
W każdym razie od
samego początku moja babcia powtarzała swoim rodzicom, żeby jakoś otworzyć
strych i sprawdzić co tam jest, chciała wiedzieć czy jej obawy są bezpodstawne,
czy może jednak ma racje. Ale jakoś nie doszło do otwarcia strychu za życia
moich pradziadków.
Gdy moi
pradziadkowie zmarli moja babcia została w domu całkiem sama, miała wtedy
jakieś 23 lata. Jak to powiedziała, całe szczęście, że zaledwie rok później
wprowadził się jej narzeczony, później mąż, mój dziadek. Cieszyło ją to bowiem
sama nie miała odwagi otworzyć wciąż zamkniętego tajemniczego strychu. A jak
przyznała, cały czas ją przerażał.
Jednak historię o
podejrzeniach względem poddasza babcia opowiedziała dziadkowi dopiero gdy na
świecie była już moja mama i wujek. Oboje mieli po pięć lat, bliźniaki. Dziadek
też jej nie wierzył w jej wymysły, ale zgodził się aby otworzyć strych skoro
stoi zamknięty od tylu lat i nikt jeszcze nie sprawdził co tam jest.
Strych został wtedy
nareszcie otworzony. Jednak co tam znaleziono? Stosunkowo niewiele rzeczy.
Stare meble poprzykrywane wyblakłymi prześcieradłami całe pokryte kurzem. Kilka
skrzyń wypełnionych starymi dokumentami i jakieś pozjadane przez mole stare
ubrania. Wtedy zatriumfował mój dziadek, gdyż wyszło, że moja babcia
niepotrzebnie martwiła się tyle czasu. Ale to, że nic nie znaleziono na strychu
wcale nie zmieniło tego, że to miejsce wciąż ją przerażało i czuła, że coś jest
nie tak.
Pewnego razu gdy
mój dziadek był w pracy, a mama z wujkiem w szkole, moja babcia postanowiła
sama pójść na strych. Nawet gdy o tym opowiadał głos jej drżał. Gdy tam poszła
było popołudnie, słońce mocno świeciło, wpadając przez małe okienko w dachu.
Nie było tam nic strasznego, nic co przyprawiło by normalnego człowieka o
dreszcze, jednak moja babcia się bała.
Oglądała wszystko
dokładnie, mimo, że z dziadkiem ściągnęli wszystkie prześcieradła z mebli jedno
wciąż zakrywało obraz na ścianie. Babcia nie myślała długo i zrzuciła owe
prześcieradło z obrazu. Malowidło przedstawiało młodą kobietę. Jej twarz była
smutna, oczy zmrużone, a włosy podały na ramiona falami przez skrzywioną
postawę postaci na obrazie, z jednego oka owej postaci spływała łza. Co
najdziwniejsze ponoć gdy moja babcia odwróciła na chwilę wzrok, łza zniknęła.
Wtedy babcia
uciekła z tego pomieszczenia i przez długi czas tam nie wchodziła. Miała
wrażenie, że kobieta z obrazu naprawdę płakała, a co gorsza, obserwowała ją.
Ostatni raz gdy
moja babcia była na strychu to było jakiś miesiąc przed tym jak trafiła do
szpitala. Niestety nie zdążyła mi opowiedzieć co się wtedy stało, przed jej
śmiercią odwiedziłam ją zaledwie raz i była tak słaba, że nie próbowałam nawet
pytać, jedynie powiedziała „Uważaj na ten przeklęty strych”. Nie pytałam jej
dlaczego, tylko siedziałam przy niej.
A teraz wróćmy do
tego co mnie martwi. A mianowicie od wczoraj to ja mieszkam z rodzicami w domu
należącym do moich dziadków.
Zapomniałam
wspomnieć, że dziadek zmarł kiedy moja mama miała 10 lat, zmarł na zawał serca.
Nigdy nie łączyłam tego wszystkiego w całość, ale sądzę, że śmierć dziadka
mogła mieć coś wspólnego z tym wszystkim co działo się wtedy w domu. Teraz już
ani dziadek, ani babcia nie żyją, a dom należy do mojej mamy. A dlaczego do
niej, a nie do wujka? Cóż, mój wujek również nie żyje, od jakichś pięciu lat.
Jak zmarł? Miał zawał tak jak mój dziadek. Uznano, że to cecha rodzinna, więc
nie było powodu by przejmować się dość młodą śmiercią mojego wujka.
Teraz jeszcze jeden
fakt o tych trzech zgonach, moja babcia również zmarła na atak serca...
A dlaczego uważam, że związek z tym ma ten dom? Już mówię,
mnie też przeraża ten durny strych. Od kąt tutaj jesteśmy boję się nawet
przejść obok schodów które na niego prowadzą. Co gorsza mój pokój znajduje się zaraz
obok tych schodów. W nocy słyszałam jakieś dziwne dźwięki na schodach, ale moja
mama powiedziała, że zapewne na strychu są jakieś gryzonie, albo coś. Ale trudno
mi w to uwierzyć po tym co opowiedziała mi babcia. Dzisiaj postanowiłam pójść na
górę kiedy rodzice pojadą po resztę mebli.
Okej rodziców nie ma, jestem całkiem sama w domu.
Idę na strych.
Boże! Właśnie zbiegłam z góry, już nigdy przenigdy
tam nie wrócę! Nigdy nie zapomnę tego co tam widziałam i mam nadzieję nigdy tego
nie zobaczyć. Tam był ten cały obraz, była tam też...była ta ..ta kobieta z obrazu!
Stała obok kogoś, ten ktoś wisiał na sznurze! Ona go głaskała po ręce, a potem zauważyła
mnie. Płakała, ale wyglądała na złą, była zła na mnie! Jak tylko zaczęła iść w moją
stronę zaczęłam uciekać i zatrzasnęłam drzwi strychu.
Mam nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia, boję
się. Czy ona mnie dopadnie? Czy ona tu przyjdzie? Przecież jest pod tym samym dachem
co ja, co moi rodzice. Nie chcę tu mieszkać! Co na to powiedzą moi rodzice? Przecież
mi nie uwierzą. Co mam robić?!
Te raz leżę skulona pod kołdrą w moim pokoju, wciąż jestem sama w domu.
Czekam, aż rodzice wrócą do domu. Na schodach znowu słychać coś dziwnego, jakieś
szuranie i chrobotanie, jak by ktoś próbował otworzyć drzwi od strychu szponami.
Pomocy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz