Cz.1
Cz.2
Cz.3
Aby dojść tam gdzie się kierowała musiała zrobić niemal godzinny
spacer pieszo, ale to jej nie przeszkadzało. Po drodze miała zamiar odwiedzić
starego znajomego, który należał do tej sfery znajomości, jakiej nikt nie
powinien mieć. Jednak potrzebowała tego, potrzebowała stracić kolejne parę
godzin z życia, zapomnieć o problemach ogniska domowego i odpocząć.
Dzień zaczął się wyjątkowo przyjemnie.
Słońce nie raziło, nie było ani gorąco, ani zimno. Wszędzie były ślady po
wczorajszej ulewie, kałuże i błoto. Ciężkie buty w połączeniu z błotnistą
nawierzchnią powodowały zabawny mlaszczący dźwięk. Każdy krok powodował
wyjątkową i niemal niespotykaną u bohaterki euforię, tym bardziej rzadką, iż
nie często następowała tuż po wizycie w psychomedycznym
domu wariatów.
Mijając niewielkie skupisko witryn
sklepowych u stóp wiekowej kamienicy zauważyła znajomą sylwetkę. Podeszła
zgarbiona rozglądając się wokół. Osobnik w bluzie z kapturem naciągniętym na
głowę od razu ją rozpoznał.
- Nona!
Kopę lat. Dawno Cię u mnie nie było... Jakieś problemy u świrów?
- Wiesz Morti jak to jest, raz
przytrzymają Cię na tydzień, raz na miesiąc. Ale tym razem po prostu mam dość
tej kontroli... Przejdźmy do rzeczy.
- Dobra maleńka, czas na interesy. Czego
potrzebujesz, ostatnio u mnie krucho, także?..
- Spoko. Daj kwasa, albo coś na jego
podobieństwo. Wszystko jedno.
- Dla Ciebie moja droga to 30 i do
następnego.
Kiwnęła do niego porozumiewawczo głową, że
nie będzie z tym problemu. Zakapturzony udając, że kaszle i sięga po chusteczkę
wyciągnął z kieszeni małą torebeczkę, natomiast Nona wyciągnęła do niego rękę
"na pożegnanie". Wymienili się tym, co mieli i ich drogi się
rozeszły.
Przez resztę drogi słuchała corowych
kawałków na słuchawkach, momentami mocniej stawiając kroki w rytm muzyki. Nie
trwało długo nim dotarła na miejsce. A miejscem tym był obszerny las
zarośnięty przez potężne liściaste drzewa. Każde z tych drzew tętniło życiem, a
las krył w sobie wiele historii.
W całej tej plątaninie drzew i krzaków
dziewczyna miała swoje ulubione miejsce. Idąc tam musiała przedrzeć się przez
gąszcz kolczastych krzewów i ledwie wyrośniętych drzewek, przy okazji potykając
się o wystające konary i gęstwinę drobnych korzeni. Jednak dobrze znała tę
ścieżkę, miejsce to odwiedzała częściej i znała je dłużej niż kiosk z
papierosami na rogu za blokiem. Więc można nazwać ten cichy i spokojny bór za
jej drugi dom, chociaż... czemu by nie pierwszy.
Tam gdzie się kierowała stała mała
opuszczona chata zbudowana z desek. Niegdyś była to siedziba, nieżyjącego już,
leśniczego. Od jego śmierci las jest opuszczony przez ludzi. Czasem
przypałętają się tu jednostki podobne do Nony, jednak nie jest to częste, teraz
młodzi psychiczni wolą balować między blokami. A czasem przychodzą tu nawet
jacyś zbieracze grzybów, pasjonaci roślin czy spacerujący staruszkowie, którzy
zostali w życiu całkiem sami.
Weszła do chaty, w której nie była od
blisko miesiąca. Wyjątkowo stęskniła się za butwiejącymi deskami porośniętymi
mchem. Wewnątrz stał tylko mały drewniany stolik, bujane krzesło i regał ze
zniszczonymi książkami. Na stoliku stała wiekowa lampa naftowa, ale
prawdopodobieństwo, że odpalenie jej poskutkuje jakimkolwiek światłem
graniczyło z cudem. Kiedyś w rogu chaty stała rdzewiejąca strzelba, jednak od
dłuższego czasu jej tu nie było. Nie wiadomo czy ktoś ją ukradł, czy władze
zarządzające opieką nad lasem usunęły wszystkie niebezpieczne rzeczy z tego
miejsca. Sądząc po tym, jacy są tu ludzie, prawdopodobnie została skradziona
przez ciekawe życia dzieciaki.
Usiadła ciężko na bujanym fotelu,
wydychając głośno powietrze. Fotel złowrogo zaskrzypiał, jakby chciał
zaprotestować. Oparła nogi na stole i wyciągnęła z kieszeni komórkę. [15:03]
pokazywał zegarek na wyświetlaczu.
- No
to czas na odprężenie.
Z wewnętrznej kieszeni kurtki wyciągnęła
małą torebeczkę. Przejechała po niej palcami. Otworzyła i wyciągnęła z wnętrza
niewielkich rozmiarów bibułkę, zauważając przy okazji, że w foliowej torebce
została jeszcze jedna. Jemu naprawdę brakuje dupy do towarzystwa... Odganiając myśl o znajomym dilerze
położyła bibułkę na języku zamykając oczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz