Późny wieczór. Cleo wracała do domu od swojej najlepszej przyjaciółki. Była bardzo ładna pogoda, więc spacer w ciszy coraz ciemniejszym niebie, był bardzo przyjemny. Ptaki cichły, jedyne głośniejsze dźwięki nadchodzące wraz z nocą to dźwięk wiatru i granie świerszczy, a od czasu do czasu cichy i delikatny szum traw.
Dziewczyna szła pogwizdując i przyglądając się migoczącym leniwie gwiazdą, których przybywało z każdą chwilą. Co jakiś czas spoglądała na ekran telefonu, który nieprzyjemnie raził ją w oczy. Nikt do niej nie dzwonił, nikt nie pisał, nikt się nie martwił. Cieszyło ją to, schowała telefon do kieszeni. Fakt, że nikt się nie martwił i nie dzwonił co kilka minut cieszył ją tym bardziej, że od tragicznych wydarzeń w jej rodzinie minął już ponad rok.
Mianowicie Cleo straciła rok temu starszą siostrę. Patricia Została zamordowana przez psychopatycznego gwałciciela. Morderca brutalnie zgwałcił jej siostrę po czym okrutnie okaleczył jej całe ciało i porzucił na odludziu. Przez to wydarzenie dwoje ludzi straciło córkę, a dwójka dzieciaków siostrę. Cleo została z rodzicami, chociażby przez to, że ma dopiero 16 lat i nie mogła się wyprowadzić, a David przeniósł się do akademika żeby studiować, od roku Cleo go nie widziała,.
W takich dniach jak ten Cleo dużo myślała o śmierci swojej siostrze i o tym jak jej rodzina źle to zniosła. Czasem myślami brnęła w świat całkowitych fantazji, wyobrażała sobie wtedy, że Patricia znów żyje, że jadą na obiecane wakacje za granice i są szczęśliwe, ale tak nie mogło być, choćby nie wiem jak chciała, Cleo nie przywróci życia siostrze.
Teraz gdy wracała samotnie do domu jej myśli biegały w różne strony, niekoniecznie korzystne dla jej psychiki. Widziała w głowie jak mogła wyglądać scenka porwania, jak wyglądało miejsce gdzie została zabita jej siostra, wyobrażała sobie tego mężczyznę który zabił Patricie, myślała co czuła jej siostra. Nie były to dobre strony jej psychiki, ale takie myśli dopadały ją coraz częściej i były coraz bardziej realistyczne. Jeszcze ani razu nie powiedziała o tym rodzicom, uważała to za zbędne.
Była już jakieś pół kilometra od domu, kiedy w krzakach coś zaczęło szeleścić, aż podskoczyła ze strachu, ale z pomiędzy liści wyskoczył tylko mały czarny kot. "Boże jestem przewrażliwiona" pomyślała i schyliła się by pogłaskać kota. Wtedy ktoś złapał ją w pasie zasłaniając usta dłonią. Świat szybko stawała się niewyraźny, a dźwięki wokół rozmywały się i cichły. Prawdopodobnie została czymś otruł i przez to straciła przytomność.
Obudziła się w pomieszczeniu przesiąkniętym stęchlizną, było tu strasznie ciemno, przez co Cleo kierowała się jedynie zapachem, a że był bardzo nie przyjemny mimowolnie zakryła twarz dłonią. Wszystko ją bolało i kręciło się w głowie, czuła się jak by zaraz miała zwymiotować, ale jednocześnie burczało jej w brzuchu z głodu. Zastanawiało ją jak długo już tutaj jest? Nie pamięta nic z przed czasu gdy straciła przytomność, jak długo tu siedzi? Dzień, tydzień? Dłużej? To nie dawało jej spokoju.
Oczy Cleo powoli przywykały do ciemności w pomieszczeniu, zaczynała widzieć zarys tego co znajdywało się tutaj wraz z nią. Ale kształty były niewyraźne i nie bardzo wiedziała co widzi. Siedziała na zimnej podłodze, tuż obok niej było mokro, ale nie wiedziała czy to na pewno woda, było lepkie. Nawet nie chciała wiedzieć co to jest.
Nagle drzwi do pomieszczenia, ciężki i skrzypiące uchyliły się, a do środka ktoś wsunął talerz. Podpełzła do miejsca gdzie przez chwilę widziała światło, ochrypłym i niewyraźnym głosem zaczęła wołać by ten ktoś ją wypuścił, ale była zbyt osłabiona by długo krzyczeć. Jedzenie które przed nią leżało nie pachniało zbyt zachęcająco, ale była głodna do tego stopnia, że zaczęła łapczywie pożerać zawartość talerza, co jednak nie ukoiło jej potrzeby jedzenia.
Teraz leżała rozpostarta na podłodze, chłonęła zimno, chciała zniknąć, wtopić się w podłogę. Ale wiedziała, że musi się dowiedzieć tego co tutaj robi i dlaczego. Przecież po co by ją ktoś porywał? Dla okupu? Przecież jej rodzice nie są bogaci. Chciał ją zabić? Ale za co? A może to był ten sam człowiek który porwał jej siostrę?! Przecież go nie złapano. Teraz to zaczynało mieć sens. Ale modliła się by to nie była prawda.
Odliczała czas mimo, że go nie znała. Siedziała tutaj już długo, tego była pewna, czuła jak coraz bardziej wystają jej kości, a jedzenie dostawała raz dziennie, strasznie chciało jej się pić, musiała błagać i skamleć pod drzwiami by dostawać wody. Ale nie chciała umrzeć, coraz lepiej znała pomieszczenie, nie było tutaj za wiele rzeczy, a tym bardziej nic co by jej pomogło się wydostać. Mimo to próbowała nawiązac kontakt z porywaczem.
Któregoś razu przyszedł do niej, wszedł do pokoju, ale nie był to pozytyw w jej sytuacji. Mężczyzna obezwładnił ją, a nie było to trudne gdyż Cleo miała już minimum sił by się bronić, związał ją i zgwałcił, bijąc ją i okaleczając jej wątłe ciało. A ona nie mogła się przed nim bronić, był brutalny i to ją potwornie bolało, ale nie dawała mu satysfakcji i siedziała cicho, tłumiła każdy krzyk. Przez co on przychodził coraz częściej i był coraz brutalniejszy.
Cleo nie poddawała się, próbowała się szarpać z porywaczem, chciała się bronić, ale on nie pozwalał jej na to. Połamał jej obie nogi. Nie mogła się ruszać z miejsca, a każdy ruch przyprawiał coraz większe cierpienie. Mężczyzna przyznał jej, że to on porwał jej siostrę, ale powiedział też iż ona mu się bardziej podoba dlatego z nią pobawi się dłużej.
Czas mijał, ale wlókł się bardzo powoli. Okazało się, że Cleo zaszła w ciąże z nieznajomym psychopatą. Od chwili gdy mężczyzna zauważył zmiany w wyglądzie dziewczyny i przekonał się, że porwana faktycznie urodzi mu dziecko, był łagodniejszy. Ale niczego jej nie obiecał. Dawał jedynie nieco więcej jedzenia, wrzucił jej do pokoju (jak się okazało w piwnicy) materac i kilka poszarpanych kocy. Ale to nie zmieniało faktu, że dziewczyna żyła w okropnych warunkach i nie było wiadomo czy ona w ogóle przeżyje tę ciąże.
Mężczyzna już nie przychodził jej gwałcić, mniej więcej gdy wyglądała na jakiś 5,6 miesiąc. Podawał jej jakieś tabletki, a ona je połykała tylko dlatego, że już nie czuła potrzeby by się ratować, teraz było jej wszystko jedno. Naprawdę nienawidziła mężczyzny i jego dziecka które miała w sobie. Chciała umrzeć, albo żeby to on ją zabił, ale kiedy wykrzyczała mu to w twarz, on ja wyśmiał.
Zaczęła rodzić prawdopodobnie w nocy, chociaż nie była tego pewna. Musiałą sobie radzić całkiem sama. Mężczyzna do niej nie przyszedł, zostawił na pastwę losu, mimo że pewne było iż Cleo może nie przeżyć porodu, tak samo dziecko może umrzeć. Walcząc z ogromnym bólem Cleo urodziła chłopczyka. Jednak dziecko nie chciało zacząć płakać. Dziewczyna mimo nienawiści do dziecka zaczęła ja ratować ostatkami sił. Wtedy też przyszedł mężczyzna i strzelił do dziecka.
Do Cleo dotarło, że ona też teraz umrze, że on wreszcie ją zabije, ale zaczęła płakać, tak jakby miała nadzieje, że wzbudzi w nim jakieś uczucia, że może to ją ocali. Ale on tylko się jej przyglądał, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Celował w nią pistoletem i śmiał się, bezczelnie się śmiał. Ale po co dął jej żyć aż do teraz? Po to tylko żeby zabić dziecko? Żeby mieć przez to jakąś chorą satysfakcje? I dlaczego chce ją zastrzelić? Przecież on lubi zadawać ból. To wszystko traciło jakikolwiek sens, gdyby jakiś w ogóle miało.
Cleo zaczęła krzyczeć żeby ją zastrzelił, żeby dał spokój z tą szopką. Jednak on tylko stał i się jej przyglądał, tak jak by w tej właśnie chwili zaczął się wahać. Ale to nie miało by sensu.
Strzelił, ale to nie był on. Porywacz upadł na podłogę z dziurą w piersi. Do pomieszczenia wbiegło kilka osób, wtedy Cleo straciła przytomność, prawdopodobnie przez utratę dużej ilości krwi.
Obudziła się dopiero w szpitalu, była podpięta do kroplówki, nie mogła się ruszyć, cała była odrętwiała. W pokoju szpitalnym nie było nikogo oprócz niej. Kiedy udało jej się nieco podnieść coś zaczęło pikać i do sali wbiegła pielęgniarka, która od razu kazała jej się z powrotem położyć. Kobieta również mówiła inne rzeczy, coś w stylu że cieszy się iż Cleo się obudziła itp. Ale dziewczyny to nie obchodziło. Czekała aż kobieta wyjdzie.
Kiedy pielęgniarka wyszła Cleo wstała z łóżka szpitalnego chwiejąc się na chorych nogach, ale udało jej się utrzymać równowagę. Wyrwała z nadgarstka kroplówkę i odczepiła przewód od woreczka z zawartością kroplówki. Przeciągnęła linkę przez rurę biegnącą wzdłuż sufitu i obwinęła drugi koniec wokół szyi.
W chwili gdy do pokoju wbiegła przerażona pielęgniarka, Cleo zeskoczyła z łóżka i zawisła na rurce. Jej ciało przez chwilę wstrząsane niekontrolowanymi drgawkami teraz jedynie huśtało się coraz wolniej by całkiem przestać, Cleo była martwa. Mimo, że przeżyła ten straszliwy rok w piwnicy starego psychopaty, ona nie żyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz