środa, 14 stycznia 2015

Wielki Marsz -recenzja


tytuł: "Wielki Marsz" (oryginalny: "The Long Walk")
rok wydania: 1979
autor: Stephen King (pod pseudonimem Richard Bachman)
gatunek: fantastyka naukowa, horror, dystopia, dramat











Recenzja ↓ 



 
Powieść została napisana przez Stephena Kinga, wydana w roku 1979 pod pseudonimem Richard Bachman (King w przeszłości korzystał z dwóch pseudonimów: Richarda Bachmana oraz Johna Swithena). Wielki Marsz to opowieść łącząca w sobie dramatyczną wizję przyszłości z horrorem. Jest to historia jednowątkowa.Wątkiem jest tytułowy Wielki Marsz, czyli wielka coroczna impreza w której udział bierze setka nastoletnich chłopców, których wiek nie przekracza lat siedemnastu. Zasady są proste, chłopcy muszą iść nieprzerwanie ze średnią prędkością 4 mil na godzinę nie mogąc zaniżyć tej prędkości. Każdy taki wyczyn jak zwolnienie, lub złamanie regulaminu grozi upomnieniem. Upomnień mogą uzyskać trzy, które mogą zatrzeć po godzinie od otrzymania ostatniego. Jednak jeśli upomnienia nie zostaną zatarte i uczestnik ponownie narazi się zasadom dostaje czerwoną kartkę, która równa się eliminacją z gry. Marsz kończy się gdy zostanie ostatni z setki maszerujących.

Na początku poznajemy głównego bohatera Raya Garratego, jednego z uczestników Wielkiego marszu. Zostaje on przywieziony przez matkę na miejsce startu, czyli do północnej części stanu Mine, niedługo przed rozpoczęciem się marszu. Chłopak mimo zawodzeń matki ma zamiar uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Na starcie poznaje kilku z pozostałych uczestników, a Major (czyli organizator Wielkiego marszu, przedstawiony jako krajowy przywódca i dyktator) przydziela uczestnikom numery od 1 do 100. Garratemu przydzielony został numer 47.
Marsz zaczyna się punkt 9. Uczestnicy ustawieni w kolumny po kilku zaczynają iść. Ludzie wiwatują, w końcu zaczyna się najważniejsze coroczne wydarzenie, kolejny WIELKI MARSZ!
Na początku wszystko wygląda bardzo prosto, wręcz idyllicznie. Chłopcy są pewni swego, dumni ze swojego uczestnictwa i przepełnieni energią. Maszerują dumni i przekonani, że mogą wygrać, są przecież najlepsi, zostali wybrani.
Brutalna prawda dociera do nich powoli gdy czerwona kartka pada po raz pierwszy i wybrzmiewa dźwięk karabinów. Niektórzy doskonale rozumieli na czym to polega, jednak większość i tak poczuła szok gdy pierwszy uczestnik padł martwy.
Bohaterzy z jakimi cały czas mamy do czynienia to Garraty, McVrites (dzięki marszowi najlepszy przyjaciel głównego bohatera), Baker, Olson, Stebbins, Abraham, Borkovitch i wielu innych, którzy mają ogromny wpływ na emocjonalny odbiór książki. Co może być emocjonującego w maszerujących nastolatkach? Przyznam, że naprawdę wiele.
Chłopcy zawierają przyjaźnie, poznają się i swoje historie. Kiedy mija pierwsza doba nieprzerwanego marszu część zaczyna być niezmiernie wyczerpana, a to zaledwie początek. Kiedy nieubłaganie padają kolejne strzały karabinów powoli dociera do wszystkich, że tylko jeden może wygrać. Jednak nadal przyjaciele wspierają się nawzajem. Marsz staje się coraz trudniejszy, liczba uczestników zmniejsza się.
*Zdradzę tylko, że marsz trwa nieprzerwanie pięć dób. 
Więcej wam nie powiem na temat treści. Książka jest naprawdę świetna i wgniata w siedzenie. Oj tak, wzbudza emocje wyrazistsze niż przy przeciętnym horrorze, ale co tu wiele mówić, to nie jest przeciętny horror. Osobiście widzę w tej powieści dużą dozę dramatu. Z czystym sumieniem polecam sięgnięcie po tę pozycję Kinga. Jest jedną z cięższych, ale i lepszych książek z początków kariery autora. Ta powieść doszczętnie mnie rozwaliła, w ostatnich rozdziałach musiałam powstrzymywać łzy (a siedząc w autobusie głupio było by płakać :P), ostatnie strony czytałam ze ściśniętym gardłem i szklistymi oczyma. A przez następne kilka godzin wciąż myślałam o tym co przeczytałam. Od zakończenia czytania moje myśli wciąż wracają do tej powieści.
Zachęcam do przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz