czwartek, 14 listopada 2013

Cień


 Być może to nieprawda, ale jest podejrzenie, że to nasz świat jest odbiciem w lustrze, że to my jesteśmy Ci odwróceni. Ale Czy to możliwe? Czy jest szansa, że nie jesteśmy realnym, istniejącym bytem, a jedynie czyimś odbiciem w tafli szkła?

***


 Późny wieczór, całe biuro opustoszało, była dopiero godzina 20:00. Jednak w jednym z pomieszczeń budynku ktoś siedział, pochylony nad biurkiem, była to kobieta. Obok niej stała zapalona tylko jedna lampka biurowa, a obok owej lampki stał włączony monitor, wyświetlał tylko wielką, białą godzinę (już 20:03).
 Przez korytarz przemknął mężczyzna w garniturze i ze stertą papierów w rękach wszedł do pracowni zajętej pracą kobiety.
-Melanie! Masz tu jeszcze tylko te kilka teczek do ogarnięcia i masz wolne do poniedziałku -była sobota wieczór, więc za dużo wolnego to nie dostała, ale zawsze to coś.-
 Dziewczyna podniosła wzrok z papierów spoczywających na biurku na te które trzymał Tonny -jej przełożony i od czasu do czasu kochanek- machnęła tylko niezbyt zrozumiale ręką.
-Okej, połóż to gdzieś na biurku i idź już na tą całą randkę, daj że mi pracować, myślisz, że to wszystko się samo zrobi? Klienci niestety są wybredni...
-Rozumiem, rozumiem, już daję Ci spokój mycha! Pa, do poniedziałku. -machnął do niej ręką, ale nie zwróciła na to uwagi.
 Chłopak był młody, miał może z 25 lat, Melanie natomiast miała 21 i gdyby nie on nie dostała by się do tej pracy, wolała mu nie podpaść, tak jak i Tonny nie chciał podpaść szefowi firmy, wtedy obydwoje wylecieli by na zbity pysk.
 Kiedy Tonny wypadł za drzwi, Melani pozwoliła sobie wstać z obrotowego krzesła i wyprostować kości po kilku męczących godzinach pracy. Rozciągając ścierpnięte mięśnie podeszła do lustra zawieszonego na jednej ze ścian pomieszczenia, tuż obok czerwonej skórzanej sofy (nie pytajcie po co ona tam stoi to i tak nie ma znaczenia).
-Boże! Wyglądam gorzej niż źle... Powinnam się chociaż trochę ogarnąć i może... O tak! Kawa na pewno dobrze mi zrobi.
 Zdegustowana swoim wyglądem, podkrążonymi i przekrwionymi oczyma i rozczochranymi włosami w kolorze czekolady, uznała, że czas najwyższy iść popracować nad samą sobą, oraz zrobić sobie wreszcie kubek mocnej kawy, bo przy tych wszystkich teczkach może jej zejść nawet cała noc.
-Może zrobię nawet dwie kawy...- powiedziała w zamyśleniu do ciemności w pokoju.
 Z małą czarną kosmetyczką wyciągniętą z torebki poszła do łazienki. Niewielkie pomieszczenie na jej piętrze, niedaleko biura w którym siedziała od kilku godzin. Toaleta niczym się nie wyróżniała, była funkcjonalna i przytulna, jeśli można tak powiedzieć o tym miejscu. Trzy perłowo białe umywalki, a nad nimi długa tafla lustra. Tam właśnie pokierowała się Melanie. Położyła kosmetyczkę na blacie i wyciągnęła z niej grzebień, przy czym spojrzała na lustro, z trudem wciągnęła teraz ciężkie jak ołów powietrze do płóc.
 Odbicie się nie poruszało, w przeciwieństwie do niej samej, a oczy, jej oczy wpatrywały się w nią martwo z niekrytą nienawiścią.
 Gwałtownie zamrugała i wszystko było już normalne, w lustrze na 100% była ona, za nią tez nikogo nie było. -Za dużo pracy- pomyślała i zaczęła poprawiać zmierzwione włosy. Rozczesała je, spięła w kucyk i obmyła twarz chłodną wodą, po czym przetarła twarz ręcznikiem. -Jest okej, mogę wracać do pracy, ale najpierw kawa!-
 Z kubkiem pełnym ciemno brązowej kawy wróciła do biurka, ale nim do niego doszła, na ciemnym korytarzu czuła się obserwowana, tak jak by cały czas ktoś za nią szedł i wpatrywał się w nią nachalnie, nie miała odwagi się odwrócić...
 Usiadła do pracy...

***

 -Wreszcie w domu!- krzyknęła rzucając kluczami gdzieś w kąt blatu. Zza rogu wychynął srebrzysty kot, spojrzał na właścicielkę i wrócił do swoich spraw.
 Melanie zrzuciła z nóg buty i rzuciła się na kanapę. Nie miała już na nic siły, była 03:16 w nocy. Wolała by zostać na tej kanapie do końca życia, albo do nieszczęsnego poniedziałku. Ale musiała jeszcze wziąć prysznic, bo na kolacje co najmniej nie miała ochoty. Tylko kąpiel i łóżko, jedyne plany na weekend.
 Idąc do łazienki Melanie już zrzucała z siebie poszczególne części garderoby, przy okazji włączając stereo z którego głośno buchnęły rockowe piosenki. -Pieprzyć sąsiadów, ja też mało sypiam- pomyślała i weszła już prawie naga do łazienki, nie zamykając za sobą drzwi -bo i po co skoro mieszkała z kotem...-
 Zdjęła z siebie dolną część bielizny i weszła do kabiny prysznica. Odkręciła kran z ciepłą wodą i czekała na orzeźwiający strumień wody. Nie miała zamiaru szybko wychodzić spod prysznica. Zamknęła oczy i stała w miejscu grzejąc się wodą.
 Kiedy sięgała po szampon, niechcący zrzuciła go ręką do brodzika, schylając się po niego zauważyła cień przemykający za drzwiami. W pierwszej chwili pomyślała -KOT-. Wróciła do kąpieli.
 Wychodząc z pod prysznica owinęła się błękitnym ręcznikiem i stanęła na puchatym dywaniku  łazienkowym. Zawołała -KiciKici- ale kot nie przyszedł. Miała zamiar podejść do lustra i zobaczyć jak pięknie musi teraz wyglądać z rozmytym na całej twarzy makijażem. Jednak jej uwagę przykuły mokre ślady na podłodze. Nie było możliwości, żeby to ona je zostawiła bo mokre stopy miała dopiero teraz, a po domu nie chodziła. BA! Nawet z łazienki nie wyszła.
 Poczuła nagły przypływ niepokoju. Nie chciała już patrzeć na lustro. Przypomniały się jej nagle wszystkie horrory z tym że motywem który, który pasował by do tego co działo się w jej domu, a może raczej w jej głowie .
 Wyszła z łazienki na korytarz i ogarnęła wzrokiem niewielki salon. Pusto. Cóż... Wróciła do łazienki, ubrała piżamę i zawinęła mokre włosy w ręcznik, zmyła makijaż i poszła do kuchni, -może jednak coś zjem- pomyślała.

***

Przed telewizorem, wpatrując się tempo w jakieś durnowate programy, bo o tej godzinie nic ciekawego w telewizji nie było, zjadła miskę płatków z sokiem malinowym i miodem. Kiedy jej oczy na prawdę już nie dawały rady, postanowiła wreszcie powlec się do łóżka i przeleżeć w nim całą niedzielę.
 Wychodząc z kuchni powyłączała wszystkie światła i poszła do sypialni. Nie było tam włączone światło i nawet nie miała zamiaru go włączać. Dobrze wiedziała jak trafić do łóżka. Wymacała po ciemku brzeg kołdry, podniosła ją i położyła się na miękkim materacu, opierając głowę na puchowej poduszce.
 Jednak kiedy miała się przykryć kołdrą poczuła ciepło, przejechała dłonią po prześcieradle. Mokre, lepkie. Szybko wyskoczyła z łóżka i zapaliła świtało.
-MATKO!!! Wrzasnęła przerażona.- w łóżku leżał wypatroszony jej kot, a jego wnętrzności tuż obok, w miejscu w którym przed chwila leżała. Całe prześcieradło pokrywała krew zwierzaka, a jego oczka, żółto-zielone kocie oczy, leżały na poduszce. Nawet nie myślała jak one się tam trzymały.
 Do oczu napłynęły jej łzy. Spojrzała na siebie, cała była umazana krwią i flakami swojego ulubieńca. Nie wiedziała co się dzieje. Przecież była sama w domu, kto by sobie tego sam nie zrobił.
 Bardzo trudno było jej się podnieść z podłogi, ale udało jej się to i wychodząc z sypialni zapaliła światło w salonie, później w korytarzu, kuchni, łazience. Nerwowo zaczęła przeszukiwać torebkę, chciała znaleźć swoją komórkę i zadzwonić na policje, za bardzo się bała żeby samej sprawdzić czy ktoś gdzieś się nie czai, żeby zrobić jej to samo co kotu.
 Wtedy spojrzała na lustro wiszące w korytarzu. Jej odbicie trzymało czarną komórkę na której wyświetlaczu widniał numer 112, telefon właśnie łączył z odbiorcą, oczekiwanie zniknęło, odebrał człowiek po drugiej stronie, w tym momencie Melanie z drugiej strony lustra, ta która trzymała owy telefon, zgniotła go na mały proszek.
 Prawdziwa, jak by się mogło wydawać, ale teraz już nic nie jest pewne, Melanie odskoczyła od lustra zasłaniając usta dłonią by zdusić zalegający w gardle krzyk przerażenia. Ona, ta w odbiciu szczerzyła swoje zęby w makabrycznym uśmiechu i na chwilę odwróciła się do dziewczyny plecami. Czegoś szukała, albo raczej po coś sięgała.
 Po chwili z powrotem przyglądała się swojej potencjalnej ofierze. Przekręcała głowę to w lewo, to w prawo. A ofiara panicznego strachu trzęsła się w korytarzu nie mogąc oderwać wzroku od lustra. Melanie trzymająca w dłoni nóż przywołała drugą do lustra gestem dłoni. Nie wiedzieć czemu, dziewczyna wstała z podłogi i podeszła do lustra jak zahipnotyzowana.
 Patrzyły tak na siebie przez kilka sekund, które ciągnęły się niczym godziny. Wtedy dziewczyna zza lustra po prostu z niego wychynęła i pochwyciła drugą siebie za szyję, wciąż trzymając rzeźnicki nóż, podobny znajdował się w kuchni...
 Mimo szarpaniny wywołanej przez jedną z nich, nie trudno zgadnąć którą jej śmierć potrwała dłużej. Ale odbicie nie dało się i wbiło ostry nóż prosto w krtań dziewczyny, kiedy ta zatoczyła się i zakaszlała plując krwią, odbicie znów wbiło jej nóż, tym razem w klatkę piersiową, pociągając go od serca w dół z takim impetem, że było słychać trzask łamanych żeber. Dziewczyna z nożem w klatce upadła z rozdziawionymi ustami. Natomiast ta, która owy nóż wbiła uśmiechała się do zwłok na podłodze, wokół których rosła plama krwi.

***

 Następnego dnia do domu przyjechała policja, gdyż nie mogąc dodzwonić się na numer Melani uznano, że należało by sprawdzić czy osoba aby na 100% nie potrzebuje pomocy. Kiedy zapukali do drzwi ktoś krzyknął, że zaraz otworzy.
 W drzwiach pojawiła się śliczna brunetka, Melanie. Zaprosiła policjantów do środka i zaproponowała kawę. Dwóch funkcjonariuszy usiadło na sofie i przyglądało się badawczo dziewczynie.
-O co chodzi panowie?- zapytała z wręcz drażniąca słodkością w głosie.
-Dzisiaj w nocy, dokładnie około 05:24 zadzwoniono do nas z pani telefonu, potwierdziły to dane z rejestru, a że owy numer jest numerem na abonament nie mieliśmy problemu zlokalizować właścicielki.
-Przykro mi, ale chyba panów zawiodę, telefon zginął mi dwa dni temu, nie mam pojęcia kto może go teraz mieć. Wczoraj dzwoniłam do operatora by zablokował numer, a w przyszłym tygodniu mam jechać odebrać odnowiony numer z nową kartą.
-Więc to nie pani dzwoniła w nocy? Jest pani pewna, że nie wie kto to?
-Niestety nie, przykro mi i przepraszam za kłopot.
-A mogli byśmy rozejrzeć się po mieszkaniu, tak kameralnie, żeby mieć pewność, że pani nie oszukuje?
-Oczywiście, proszę bardzo.
 Dziewczyna na chwilę wróciła do kuchni, a mężczyźni poszli sprawdzić sypialnię. Wtedy do pomieszczenia wpadła ona z piłką do mięsa. Wskoczyła na jednego z policjantów i włączone urządzenie wbiła mu w oko, co spowodowało rozpryśnięcie krwi wymieszanej z białkiem oka na cały pokój i drugiego mężczyznę, który już chciał uciekać. Wtedy zza paska wyciągnęła mały nożyk myśliwski i rzuciła nim w przerażonego faceta. Trafiła prosto w brzuch.

***

 -Gotowe- szepnęła do siebie zadowolona i zatarła ręce. Zasłoniła właśnie lustro zasłoną. Miała szczerą nadzieję, że nie będzie już musiała więcej odpowiadać na niewygodne pytania.
 Spod tkaniny przykrywającej lustro wystawał palec, zakrwawiony, kobiecy, podobny do jej własnych...      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz