Las to miejsce które kochała. Ale to miejsce ją zdradziło, zraniło jej wszelkie resztki pozytywnych uczuć, którymi nigdy nie obdarzyła by człowieka.
Ludzie od zawsze ją ranili, nigdy żaden kontakt z człowiekiem nie kończył się dobrze. Cieszyła się kiedy myślała, że ktoś zostanie jej przyjacielem. W takich momentach byłą przepełniona szczęściem. Jednak ta radość nigdy nie trwała długo, ludzie byli podli, nieważne jak bardzo by im ufała. Zawsze kończyło się tak samo.
I to było najgorsze, gdyż każda rana w jej sercu i duszy oddawała swoje piętno na jej postrzeganiu świata. W ludziach widziała zwykłe śmieci, nic wartościowego. Wolała samotność. Dlatego wybrała las. Uciekła z domu, zostawiła wszystko. Z każdą chwilą traciła swoje człowieczeństwo. Była okrutna ale tylko dla ludzi, nigdy nie tknęła żadnej innej istoty.
Przez swoją złą opinię o ludziach zaczęła ich krzywdzić. Była okrutna i nie pozwalała by od razu umierali. Kiedy udało jej się w jakiś sposób utrzymywać ludzi w świadomości gdy ich zabijała, była szczęśliwa. Kiedy krzyczeli, płakali, błagali. Dla niej to było jak muzyka. Okradała domy i sklepy by mieć czym torturować, ale nie lubiła gdy jej narzędzia zbyt szybko kończyły cierpienie.
Z czasem swoje ofiary zaciągała do lasu, tylko po to by nikt nie dostrzegł tego co robi, lub efektów jej pracy. Zakopywała szczątki w ziemi. Niedbale, niekiedy zwierzęta za nią sprzątały. A las ukrywał wszystkie ślady, krew zmywał deszcz, broń chowała w drzewach, w ziemi. Nigdy nie pozwoliła by coś się wydało.
Tak bardzo nienawidziła ludzi, że każdego kto by jej przeszkodził zabiła by. Zresztą nie bała się, nikt nie znał jej tożsamości. Z domu uciekła jako dziecko. Uznano, że nie żyje, tak więc nie istniała. Nie miała obaw przed policją, ani przed nikim. Nie cofnęła się przed niczym.
Zabiła już tak wiele marnych kreatur człowieka, że było jej mało. Z każdym człowiekiem coraz mniej. Przestawała zwracać uwagę czy ten człowiek zrobił coś złego czy nie. Zabijanie było jej fetyszem, uzależniła się od tego. Przestała uważać, las już jej nie pomagał, teraz była tym czego nie chciała by byli inni ludzie. Stawała się złem którego nienawidziła w ludziach.
Aż do dnia kiedy to wszystko straciła, kiedy ślady przestały same znikać, kiedy powinęła jej się noga w swoim własnym szaleństwie. W swojej grze była na straconej pozycji.
Przegrała gdy jedna z jej ofiar uciekła, przez jej nieuwagę, wszystko się wydało. Całe oddziały policji otoczyły jej kryjówkę. Gdy chciała się bronić strzelili do niej. Wiele razy. Jej ciało wiło się pod napływem pocisków z karabinów. Ostanie tchnienie, ostatnie spojrzenie. Upadła martwa na ziemię. Już nigdy nie będzie zła, usunęła to co pragnęła usunąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz