czwartek, 31 maja 2012

Samobójstwo

*Samobójstwo (łac. suicidium) – akt celowego, świadomego odebrania sobie życia.
Sytuacja, w której dochodzi do samobójstwa jest trudna do określenia, zazwyczaj składa się na to szereg czynników natury psychologicznej bądź społecznej. Sytuacja ta ma cechy pewnych syndromatycznych zachowań autodestrukcyjnych.

 *lepiej wiedzieć.

Żegnaj świecie.

A odchodząc wciąż widziała Ciebie..

Z miłości..

  Spojrzała w niebo, ujrzała jego twarz wykrzywioną w grymasie bólu i smutku. Gdy spojrzała na taflę wody znów pojawiła się jego twarz. Kiedy ktoś próbował z nią porozmawiać znów widziała jego twarz. Twarz tego jedynego pełną przerażenia. W jej głowie kłębiły się myśli, próbowała je zatrzymać, wyłączyć. Ale gdy zamykała oczy znów widziała jego. Czuła, że to jej wina. Poczucie winy narastało z każdą minutą. Robiło jej się niedobrze gdy zamykając oczy widziała jego twarz bez wyrazu, bladą jak ściana.
  Wyjrzała przez okno. Do jej głowy napłynęły obrazy, zobaczyła wszystko jeszcze raz. Zakręciło się jej w głowie. Zachwiała się. Lecz po chwili wyszła za dom całkiem spokojnie. Ujęła w dłoń stary gruby sznur. 
  "To moja wina. Jestem winna jego śmierci. Gdyby nie ja nie powiesił by się." Powiedziała do siebie w myślach potęgując poczucie winy i rozpacz jakie nią targały. Po chwili ze łzami w oczach zawiązała pętlę na sznurze i przerzuciła przez najgrubszą gałąź drzewa pod którym siedziała.
  Wahała się, ale już podjęła ostateczną decyzję, nie mogła teraz zrezygnować. Chciała do niego dołączyć. Była gotowa odejść z miłości. Stanęła na pieńku i założyła pętlę na szyję. Przez chwilę pomyślała o nim, o tym nim jakiego kochała z jakim była szczęśliwa i w tym momencie odsunęła jedną nogą pniak na którym stała. Nim to zrobiła szepnęła cicho "Kocham Cię"
  Krztusząc się i tracąc świadomość zawisła bezwładnie na sznurze. Ostatnie co zobaczyła nim odeszła była jego twarz uśmiechnięta, a dłonią przywoływał ją do siebie, znów mogli być razem.

wtorek, 29 maja 2012

Tabletki foto

Tabletki

  Zeszła po schodach do piwnicy. Było ciemno, potknęła się i zaklęła. Wymachując wolną ręką złapała za sznurek zapalający światło. Pociągnęła go i piwnica pokazała się w blado żółtym świetle małej żarówki. Na środku pomieszczenia znajdywał się stary, pozdzierany, zielony fotel. Usiadła na nim i rozejrzała się dookoła. Podłoga była gdzieniegdzie pokryta kałużami, a na ścianach były zacieki pleśni. W piwnicy wyczuć można było nieprzyjemny zapach wilgoci.
  Dziewczyna w obdartych dżinsach, szarej bluzie i czarno-czerwonych trampkach usiadła na starawym fotelu. Jej czarne długie włosy opadały wolno na ramiona, gdzieniegdzie posklejane przez łzy. Tak, ona płakała. Usiadła skulona na fotelu. Obok stała puszka, dziewczyna otworzyła ją i upiła łyka płynu. To było najzwyklejsze piwo. Po raz kolejny rozejrzała się po pomieszczeniu. Tutaj spędziła większość swojego czasu przez ostatni rok. Depresja spowodowana odrzuceniem przez znajomych, rodziców i wszystkich innych odebrała jej chęć do życia.
  Z kieszeni bluzy wyciągnęła dwa małe pomarańczowe pojemniczki. W ich wnętrzu znajdowały się tabletki, w jednej nasenne, a w drugiej aspiryna. otworzyła obie nieco się wahając. Wyjęła jedną tabletkę i połknęła ją z niechęcią ale i przymusem. Po chwili zaczęła wysypywać na dłoń coraz więcej tabletek i każdą garść popijała porządnym łykiem alkoholu. Gdy wybrała już wszystkie tabletki wypiła ostatni łyk piwa i osunęła się sennie na fotel. 
 Poczuła ulgę i momentalne szczęście. Poczuła błogość jakiej nigdy nie czuła, ale to uczucie nie trwało długo, po chwili jej ciało ogarnęły dreszcze, zaczęła drżeć a po chwili dołączyły drgawki. Spadła bezwładnie na podłogę. Z ust potoczyła się lekko spieniona ślina. Oczy dziewczyny przybrały nieobecny, martwy wyraz. Tak dziewczyna odeszła.

sobota, 26 maja 2012

Żyletka

  Weszła do łazienki. Oparła się o ścianę i osunęła bezwładnie na zimną podłogę. Miała wszystkiego dosyć. W lewej dłoni trzymała żyletkę, której ostrze odbijało słabe światło rzucane przez lampkę nad lustrem. Obróciła ostry przedmiot w palcach, kilka razy. Lekko się uśmiechnęła wyobrażając sobie co mogła by zrobić za pomocą ostrej żyletki. Przełożyła ostrze do prawej dłoni i wyprostowała lewą rękę. Powoli zbliżyła żyletkę do nadgarstka lewej ręki.
  Gdy miała zrobić pierwsze cięcie zawahała się, lecz nie przerwała. Zacisnęła usta, zmrużyła oczy, po czym ostrze wbiło się w jej skórę. Pociągnęła wbitą żyletkę wzdłuż ręki. Z oczu popłynęły pojedyncze łzy. Czuła ból, ale satysfakcjonowało ją to. Wyjęła żyletkę z rany, krew zaczęła powoli wypływać z rozcięcia. Nie przyglądała się temu, lec znów nacięła kolejny fragment ręki. 
  Powtórzyła ten zabieg kilkakrotnie. Z ran sączyła się krew. Czerwone krople skapywały z ręki na podłogę, zaś łzy mieszały się z czerwonym płynem.
  Nie miała dość po mimo bólu i łez. Wzięła żyletkę do lewej ręki i zaczęła okaleczać prawą, zaczynając od głębszych cięć na nadgarstkach, i idąc coraz wyżej, zadając sobie coraz większy ból.
  Z oczu płynęły coraz szersze strumienie łez. Wiedziała, że nie powinna. Lecz to był jedyny sposób byprzestać myśleć o całym złu, jakiego doznała. 
  Za drzwiami usłyszała kroki. Wystraszyła się. Rozcięła skórę jeszcze kilkakrotnie na obu rękach. Krew zaczęła wylewać się mocniej i bardziej obficie. Usłyszała jedynie jak ktoś krzyczy jej imię i próbuje wyłamać drzwi łazienki. Wiedziała, że traci świadomość. Powieki zamknęły się, a ciało bezwładnie osunęło się w dół. Ostatnie co poczuła to błogie szczęście.
  Pożegnała się ze światem.

Wstęp

  Może będziecie się zastanawiać dlaczego powstaje ten blog? Odpowiedź jest prosta, chcę przedstawić to co siedzi w mojej głowie. A siedzi w niej bardzo dużo. 
  To o czym będę tu pisać nie każdemu się spodoba i nie każdy to zrozumie. I jeśli naprawdę nie chcecie nie czytajcie. Nie zmuszam. 
  Chcę być w jakiś sposób powiązana z czytelnikami więc umożliwiam pisanie do mnie na maila. Bardzo chętnie poczytam wasze pytania, komentarze, i to co myślicie o tym co piszę. Na każde pytania oczywiście postaram się odpowiedzieć. Mam nadzieję że nie uznacie mnie za psychicznie chorą. No to zaczynamy blogowanie...
  Dziękuję =]