czwartek, 31 maja 2012

Z miłości..

  Spojrzała w niebo, ujrzała jego twarz wykrzywioną w grymasie bólu i smutku. Gdy spojrzała na taflę wody znów pojawiła się jego twarz. Kiedy ktoś próbował z nią porozmawiać znów widziała jego twarz. Twarz tego jedynego pełną przerażenia. W jej głowie kłębiły się myśli, próbowała je zatrzymać, wyłączyć. Ale gdy zamykała oczy znów widziała jego. Czuła, że to jej wina. Poczucie winy narastało z każdą minutą. Robiło jej się niedobrze gdy zamykając oczy widziała jego twarz bez wyrazu, bladą jak ściana.
  Wyjrzała przez okno. Do jej głowy napłynęły obrazy, zobaczyła wszystko jeszcze raz. Zakręciło się jej w głowie. Zachwiała się. Lecz po chwili wyszła za dom całkiem spokojnie. Ujęła w dłoń stary gruby sznur. 
  "To moja wina. Jestem winna jego śmierci. Gdyby nie ja nie powiesił by się." Powiedziała do siebie w myślach potęgując poczucie winy i rozpacz jakie nią targały. Po chwili ze łzami w oczach zawiązała pętlę na sznurze i przerzuciła przez najgrubszą gałąź drzewa pod którym siedziała.
  Wahała się, ale już podjęła ostateczną decyzję, nie mogła teraz zrezygnować. Chciała do niego dołączyć. Była gotowa odejść z miłości. Stanęła na pieńku i założyła pętlę na szyję. Przez chwilę pomyślała o nim, o tym nim jakiego kochała z jakim była szczęśliwa i w tym momencie odsunęła jedną nogą pniak na którym stała. Nim to zrobiła szepnęła cicho "Kocham Cię"
  Krztusząc się i tracąc świadomość zawisła bezwładnie na sznurze. Ostatnie co zobaczyła nim odeszła była jego twarz uśmiechnięta, a dłonią przywoływał ją do siebie, znów mogli być razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz