Dziewczyna siedziała w koncie, z kartką papieru i pudełkiem kredek. Malowała to co podpowiadała jej wyobraźnia, bardzo bujna wyobraźnia. Ale niestety nie były to śliczne kolorowe obrazki, tylko przeciwnie, czarne, szare i ponure obrazki pełne smutku.
Kartki były rozrzucone niedbale po podłodze. A dziewczyna ciągle malowała kolejne i kolejne. Ręce całe miała brudne od czarnej kredki. Zamknięta w swoim własnym świecie pochłonięta była malowaniem. Nie słyszała nic, dzięki uciekaniu w swój świat nie słuchała kłótni rodziców gdy ojciec wracał pijany do domu, albo gdy matka płakała w drugim pokoju. Nie chciała wiedzieć co dzieje się w domu.
Czasem płakała i przytulała kurczowo swojego małego zniszczonego misia, wtedy czuła potrzebę rysowania tego co czuje. Kilka razy matka wyszła z nią na podwórko przed blokiem żeby pobawiła się z dziećmi, ona jednak tylko siedziała na huśtawce, wpatrując się tępo w piasek pod nogami. Czasem jednak brała kredę i malowała coś na chodniku. Inne dzieci ją omijały, tak jak by była jakimś odmieńcem. Czasami ją to bolało, ale nie brała tego do siebie. Bardziej przejmujące dla niej był smutek towarzyszący temu co działo się w domu.
Raz dziewczynka została w domu sama z ojcem, matka poszła po zakupy. Niestety ojciec był pijany, a mała nie chciała go słuchać i ten ją uderzył, wtedy wróciła matka. Mama chciała ją obronić, jednak ojciec ją też uderzył kilka razy na oczach dziewczynki. Ta zapłakana podbiegła do matki by sprawdzić czy nic jej nie jest, mama kazała jej iść do pokoju. W takich sytuacjach dziecko jeszcze bardziej zamykało się w sobie.
Za którymś razem dziewczynka nie wytrzymała tego i powiesiła się w swoim pokoju, w ręce miała swojego ukochanego misia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz