Idąc po opustoszałym korytarzu zastanawiała się gdzie jest i co tutaj właściwie robi. Nie wiedziała co się stało, ani jak się tutaj znalazła. Nie pamiętała nic z kilku ostatnich dni. Strasznie bolała ją głowa. A do tego to ciągłe miganie lamp strasznie rozpraszało jej już nader rozbiegane oczy. Czuła się bardzo źle i niekomfortowo.
Wszystko ją bolało zaczynając od głowy a kończąc na stopach. Miała wrażenie jak by została pobita. Mimo bólu narastającego z każdym krokiem szła przed siebie. Coś pchało ją w przód i nie dawało się zatrzymać, nie mogła też zawrócić. Bała się ale jednocześnie była ciekawa gdzie idzie.
Poruszała jedynie głową i nogami. Czuła, że ręce ma tak jak by skrępowane. Spojrzała na siebie z góry. Była ubrana w biały, ale nie do końca, kaftan bezpieczeństwa. Krępował jej ręce tak, że nie mogla ich używać. Szła na boso, była brudna i posiniaczona. Każdy krok sprawiał jej ogromny ból.
Idąc wzdłuż korytarza mijała drzwi. Część z nich była wyrwana z zawiasów, a gdzieniegdzie drzwi w ogóle nie było. W pomieszczeniach panował mrok, tylko w poniektórych przebijała się odrobina światła nocnego nieba przez okna zabite deskami. Podłoga po której stąpała była pokryta różnorodnymi rzeczami, gdzieniegdzie pokryta kałużami z nieznanych jej substancji. Mimo to zręcznie wszystko omijała.
Zbliżała się do końca korytarza, na końcu znajdowało się ono, uchylone, gdyż poszarpana zasłona powiewała lekko. Nim jednak zbliżyła się do tego tajemniczego okna stanęła na przeciw dużego popękanego lustra. Zobaczyła swoje przerażające odbicie. Wyglądała jak trup, blada jak zjawa. Miała fioletowe worki pod oczami, jej spojrzenie było mętne i rozbiegane. Kaftan który miała na sobie był poszarpany i brudny. Skóra na nogach posiniaczona i brudna. Gdy zaczęła czuć się nieswojo patrząc na swoje odbicie lustro przewróciło się i rozbiło w drobny pył. A ona zaczęła znów iść przed siebie.
Idąc musiała przejść po roztrzaskanym szkle kalecząc stopy i pozostawiając krwawe ślady za sobą. Zbliżała się do okna. Gdy doszła do okna zasłona spadła a okno otwarło się i wpuściło do środka chłodny powiew wiatru. Spojrzała przez nie i zobaczyła czarne niebo upstrzone gwiazdami. Znajdywała się na piętrzę. Spojrzała w dół. Latarnia stojąca nieopodal oświetlała mały skrawek ziemi poniżej.
Na ziemi coś leżało, ale nie widziała dokładnie. Ale jednak gdy wytężyła wzrok ujrzała krew i ciało, ale nie jedno a wiele ciał zakrwawionych, leżących obok siebie, a nawet na sobie.
Nagle poczuła nieodpartą chęć by skoczyć z okna. Choć jakaś część jej nie chciała by skoczyła, pozostała część jednak kazała skoczyć. Nie mogła sama siebie powstrzymać, wychyliła się i wypadła z oka. Lądując z mocnym uderzeniem na ziemi. Leżała teraz w kałuży krwi. Jej ciało było już martwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz