środa, 24 lipca 2013

Inny świat nocnych mar

  Obudziłam się w bardzo dziwnym miejscu. Tu jest jakoś tak... tak inaczej. Niebo jest szare i ponure, można by rzec iż martwe. Chmury wiszą w bezruchu, jak by je ktoś namalował i zaczarował, mimo to są przepiękne. Ja leże na trawie, jest szorstka, kołysze się od delikatnego wiatru, który nie przenosi ani chłodu, ani ciepła, nie ma zapachu. Kolor trawy też nie był do końca naturalny, była taka szaro zielona, jak by chora zieleń. Kiedy zorientowałam się, że leżę na tej przedziwnej trawie prawie od razu się podniosłam. 
  Od razu rzuciła mi się w oczy biel bijąca od mojego ubrania. Mam na sobie białą, długą powiewającą suknię, przypomina długą koszulę nocną. Ma długie rękawy, jest zapięta pod samą szyję malutkimi białymi guziczkami. Nie mam na sobie nic oprócz owej koszuli. Bose stopy stąpają po szorstkiej trawie, dłonie owiewa dziwny wiatr, którego nie da się opisać. Niebo nadal jest jak zaklęte, nie porusza się, nie żyje. 

  Ta martwa kraina zaczyna mnie przerażać. Zaczynam iść wprost, nie mam zamiaru się zatrzymywać. Jakiś dziwnym impuls kieruje moim ciałem. Czuję się jak by ktoś ciągnął za sznurki przyczepione do moich kończyn. Muszę iść prosto, nie mogę się zatrzymać. Jakiś konar wystający z ziemi zahaczył o koszulę, ale ja nie mogłam się zatrzymać, koszula się roztargała i jej strzępy leniwie poruszały się wraz z wiatrem.
  Dotarłam na skraj urwiska. Nawet nie wiedziałam, że jestem na jakimś urwisku. Impuls który mną kierował nie zaprzestał. Kazał mi się nachylić, spojrzeć w dół. Nie widziałam co tam było, tylko mgła i ciemność. Ale jakoś w mojej głowie od razu pojawiła się myśl "SKOCZ". O dziwo posłuchałam jej. Skoczyłam w te pustkę bez granic. Spadałam bardzo powoli, nie miałam wtedy żadnych myśli w głowie, nie patrzałam jak wygląda otaczający mnie świat. On i tak był martwy. Spadałam po postu w dół z zamkniętymi oczyma, słyszałam jak materiał koszuli szeleści, czułam jak moje długie czarne włosy dotykają mojej twarzy. Czekałam na upadek, nic więcej. 
  Jednak zawiodłam się. Nie uderzyłam z łoskotem o ziemię, nie umarłam i nie dołączyłam do martwego krajobrazu. Wylądowałam na... szarej trawie wśród jakichś suchych konarów. Znów leżałam wpatrując się  w to co ponad mną. Jednak teraz była tam tylko mgła i ciemność, to co widziałam nim spadłam. Po raz kolejny się podniosłam, otrzepałam koszule, o dziwo była nadal tak rażąco biała. Ominęłam konary i znów się rozejrzała. Tutaj było jakoś inaczej...
  Nie zdążyłam jednak przyjrzeć się zbyt uważnie. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to dużo odkrytej ziemi, brak trawy był bardziej przygnębiający niż jej kolor. Nagle jednak z ciemności zaczęło się coś wyłaniać. Mnóstwo małych białych postaci. One biegły wprost na mnie. Zaczęłam uciekać, ale kompletnie nie wiedziałam gdzie powinnam uciekać, po prostu biegłam. A one były tak blisko...
  Otoczyły mnie. Były dosłownie wszędzie.Ich biało-czerwone ślepia martwo wpatrywały się we mnie. Byłam przerażona. Chciałam uciec ale stały w kręgu, nie mogłam uciec. Potknęłam się i upadłam na kolana. Teraz moja biała suknia została splamiona. Potworki zaczęły za nią szarpać. Ale po chwili było słychać głośny ryk, te dziwne stworzenia, o przerażającym spojrzeniu rozbiegły się w popłochu. 
  Ja również się przestraszyłam, szybko podniosłam z ziemi i zaczęłam uciekać, ale w przeciwnym kierunku niż te potworki. Biegłam, a wokół mnie było coraz ciemniej i ciemniej. Zauważyłam, że trafiłam do jakiejś kotliny, lub do czegoś w tym rodzaju. Po moich obu stronach były jakieś połamane deski. Szłam powoli stąpając, nie chciałam się nadziać na coś w tej ciemności. Po dłuższej chwili poczułam okropny odór. Chciałam zawrócić ale nie mogłam. Szłam prosto. Zobaczyłam wielkie czerwono-żółte ślepie. Patrzyły na mnie. Usłyszałam sapanie, jak by wielkie zwierze, a po chwili poczułam ja ostre zęby wbijają się w mój tułów i wciągają do wielkiej śmierdzącej paszczy.

                                                                       ***


-Przeżyłam?

-Tak ty kreaturo!
-Kim ty jesteś?!
-A ty niby kim? Jesteś nic niewartym ludzkim wyrzutkiem!
-O co Ci chodzi?
-SzSzSzSzSzSz!
-ZABIJ SIĘ!
-Kim jesteście??? -szloch.
-Twoja rodzina Cie nienawidzi!
-Wiesz, że powinnaś umrzeć?
-Przestańcie!!
-Helloo...Jesteś zła...Musisz umrzeć...
-Przestańcie! -płacz.
-Nie masz prawa żyć!
-Czemu tu jeszcze jesteś!
-Zamknijcie się!
-Twoje miejsce jest w piekle SZMATO!!
-Zamknijcie się ! Przestańcie ! Kim wy jesteście?!

  Leżąc na podłodze zakrywała uszy wrzeszcząc sama na siebie. Nie wiedziała, że tak naprawdę nie istnieje nic z tego co słyszy, ale wciąż wrzeszczała. Ale oni nigdy nie będą cicho. Lekarze już próbują ją leczyć. Rodzina już widziała ten straszny obrazek. Nikt nie zorientował się kiedy zachorowała, a teraz nikt się nią nie przejmuje. Prawdopodobnie już nigdy nie opuści ośrodka...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz