środa, 4 lutego 2015

Destroyed rebel (better day) cz.3

Cz.1 

 Przez zabrudzoną szybę do pokoju wpadły pierwsze, acz stanowcze promienie słońca. Brak zasłony pozwalał im bez problemu oświetlić większość ponurego pomieszczenia. Punkty przyozdobione prostokątnymi taflami światła, w całej okazałości przedstawiały ponure, szare ściany z kruszejącym tynkiem. Gdzie nie gdzie powierzchnię przykrywały pożółkłe plakaty, odbarwienia, przetarcia i zadarcia ukazywały ich sfatygowany żywot. W kącie stała niewielka stara szafa, drzwi się nie domykały, z wewnątrz wystawały fragmenty nie poskładanych ubrań. Tuż obok szafy leżała rozrzucona para skórzanych butów.  A w ich pobliżu walały się różne papiery i śmieci.
Wzdłuż ściany na której znajdowało się okno, stało łóżko, na którym leżała półnaga, blada istota. Rozciągnięte po wersalce ciało niedbale okryte było kocem. Jedna z kontrastujących z szarym kocem nóg wystawała, zwisając leniwie tuż nad podłogą. Materiał koca ułożony w pozwijane fale odkrywał znaczną część i tak już mocno odkrytego ciała. Wyraźnie widać siniaki i zadrapania. Szczupła, ale wciąż zgrabna sylwetka odziana była tylko w czarne bokserki i białą, rozciągniętą koszulkę z niedbale obciętymi rękawami, która w tym momencie ciasno przylegała do talii i żeber dziewczyny. Głowa śniącej wtulona w poduszkę, twarz prawie całkiem schowana w materiale. Białe włosy niechlujnie spięte w koński ogon rozpierzchnięte wokół głowy wyraźnie odznaczały się na czarnym materiale.
Ciche ziewnięcie, głośny wdech, dłoń przecierająca zaspane oczy i powoli przeciągająca się sylwetka zrzucająca przy okazji stary koc na podłogę, tuż obok pary skarpetek i pustej paczki fajek. Drobne stopy układające się jedna obok drugiej na podłodze. Unoszące się ciało w pozycji siedzącej. Chwila całkowitej ciszy. Ciche skrzypnięcie łóżka. Potknięcie się o szklaną butelkę. Syknięcie, przekleństwo.
Stała teraz na samym środku swojego małego królestwa. Poprawiła gumkę opinającą jej włosy lekkim ściągnięciem. Sięgnęła po spodnie walające się po podłodze. Naciągnęła je na siebie podskakując. Ściągnęła koszulkę przez głowę i rzuciła nią w stronę wersalki, zawisła na brzegu.  Przez oparcie krzesła stojącego przy drzwiach wisiała czarna koszulka, która teraz znalazła się na dziewczynie.
Odsunęła krzesło i otworzyła powoli białe, na wpół przeszklone, drzwi. Wyszła na korytarz rozciągając spięte barki. Weszła do kuchni kierując się w stronę lodówki. Wyciągnęła z jej wnętrza sok pomarańczowy, który stał tuż obok flaszki wódki. Napiła się prosto z butelki i odstawiła karton na stół. Koło stołu leżał zarzygany ojciec z rozciętą brwią. Przeszła obok niego z wyraźnym wstrętem.
Mijając niewielki salon zauważyła, że matka znów ma podbite oko, teraz jednak spała ze spokojnym wyrazem twarzy na kanapie, przykryta kocem w kratę. To ostatnia osoba, na jakiej jej zależało, dlatego ucieszył ją ten spokojny widok. Jednak nie miała zamiaru zostać w domu i czekać, aż ten stary psychopata się obudzi. Czekała z utęsknieniem na dzień kiedy wyrwie się z tej chorej rodziny. Teraz pozostało jej tylko szwendać się po okolicy.
Weszła do łazienki. Na pralce leżały rozrzucone papierosy, zapewne ojca. Wzięła jednego do ust i odpaliła zapałką. Patrzyła chwilę na swoje odbicie. W międzyczasie umyła zęby i roztarła czarną kredkę na powiekach. Gotowe mruknęła pod nosem i ubrała ciężkie buty leżące na korytarzu, wciąż wilgotne od wieczornej ulewy. Z wieszaka zdjęła czarną pasiastą bluzę i skórzaną kurtkę, które naciągnęła na ramiona. Przerzuciła przez ramię swoją torbę i wyszła z mieszkania. Nie zwalniając kroku nawet na chwilę opuściła budynek, a chwile potem osiedle. W takie dni jak ten zaszywała się w swoim ulubionym miejscu do którego właśnie podążała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz