Cz.1
Obudził mnie nieznośny ból we wszystkich
mięśniach. Nawet otworzenie oczu sprawiało mi ogromny ból. Jak przez mgłę pamiętałam to co wydarzyło się nim zasnęłam. Kręciło mi się w
głowie, to było sto razy gorsze niż kac. Chciałam wstać, podnieść
głowę, czułam, że zaraz zwymiotuję. Ale nie mogłam się ruszyć. Leżałam
na czymś zimnym, prawdopodobnie był to
stół operacyjny. Moje ręce i nogi były skrępowane. Nie widziałam w jaki
sposób, ale czułam wpijające się w moją skórę pasy. Cały czas kręciło
mi się w głowie. Nie wytrzymałam w momencie kiedy poczułam odór zgniłego
mięsa, po prostu zwymiotowałam, nie było to nic przyjemnego, gdyż
wymiociny wylądowały na mnie.
Leżałam nie wiedząc co się ze mną
dzieje, kiedy stół zaczął zmieniać pozycję z leżącej do stojącej.
Okropnie zabolała mnie wtedy głowa, a w pomieszczeniu w którym się
znajdowałam zapaliły się oślepiająco białe światła. Przeszywający moje
skronie ból był nie do zniesienia, zawyłam z bólu. Wtedy zza metalowych
drzwi znajdujących się na przeciwko mnie wszedł jakiś człowiek. Był
ubrany w fartuch. Kogoś mi przypominał, ale w tamtym momencie po prostu
nie byłam w stanie sobie przypomnieć. Podszedł do mnie z jakimś notesem i
zaczął coś zapisywać. Wołałam, żeby mnie wypościł, pytałam czego chce,
błagałam żeby nic mi nie robił. Ale on nie zwracał najmniejszej uwagi na
to co krzyczałam, nie obchodziły go moje łzy. Po prostu jak głaz stał
tam i coś notował. Po kilku minutach wyszedł.
Wisiałam tak
przypięta do tego stołu i rozglądałam się po pomieszczeniu. Ból w
skroniach nieco zelżał więc mogłam poruszać głową. Jednak mimo to
wszystko mnie bolało, jedno mnie martwiło nie czułam nóg, od ud, aż po
stopy nic nie czułam. Boże co ten człowiek mi zrobił, myślałam. Bałam
się, z każdą sekundą strach narastał. Słyszałam jakieś dziwne dźwięki,
wiercenie, jakieś brzęczenie. Starałam się zachować spokój i przywołać
jakieś zdarzenia nim się tutaj ocknęłam. Po kilku godzinach coś zaczęło
mi świtać. Byłam ze znajomymi w klubie... Szłam z Kingą... Uderzenie,
ból... Pobudka, obcięte nogi... Martwa przyjaciółka w kałuży krwi...
Kiedy te wszystkie obrazy przypłynęły do mnie niczym fala toksycznego
jadu po prostu straciłam przytomność.
Budząc się poczułam ukłucie.
Otworzyłam oczy zobaczyłam stojącego na wprost mnie tego psychopatę.
Zaczęłam na niego wrzeszczeć. Szarpałam się i prosiłam by mnie pościł. A
on tylko się uśmiechnął i odwiązał Pasy opinające moje ręce i kostki.
Od razu upadłam bezwładnie na podłodze, twarzą uderzając o posadzkę. A
ten drań zaczął się śmiać. Czułam jak z nosa leci mi krew, i jak pulsuje
mi krew w twarzy. Okropnie zabolało, jednak reszta ciała nie była tak
wyczulona na ból. Ten facet w fartuchu, zaczął coś strasznie powoli
gadać, mówił coś, że i tak mu nie ucieknę, że jestem mu potrzebna.
Przerażało mnie każde jego słowo, mówił to wszystko z grobowym spokojem.
Podniósł mnie i znów przymocował do stołu operacyjnego. Nie wiem co
miał w zamiarach.
Zimny metalowy stół znów leżał, a ja na nim, jak
jakaś żaba do eksperymentów. Ten psychopata robił coś za moimi plecami,
słyszałam brzęknięcie metalu, wiem, że trzymał w dłoni jakąś ukrwawioną
szmatę. A ja tylko modliłam się by nie zrobił mi nic bolesnego, jednak
wiedziałam, że głupie modlenie się mi nie pomoże, tak czy siak ten
człowiek zrobi mi krzywdę kolejny raz.
Zbliżył się do mojej
twarzy, w ręce trzymał skalpel. Kiedy zobaczyłam jak zbliża ostrze do
mojej skóry czułam, że zemdleje, nie chciałam na to patrzeć. Ale on mi
kazał. Kiedy zamykałam oczy on otwierał mi je dłońmi odzianymi w
rękawiczki.Jednak ja nie dawałam za wygraną. Więc założył mi na głowę jakieś dziwne urządzenie, które miało na celu przytrzymywanie moich
powiek tak by się nie zamknęły. Już po minucie oczy strasznie mnie
piekły, a on już zaczynał swoją zabawę. Wbił ostrze skalpela tuż pod moją szyją, nie za głęboko, widać chciał mieć radość z tego, że widzę
jego poczynania. Ból był nie do zniesienia. Skalpel zjeżdżał po moim
ciele coraz niżej i niżej. A pieczenie wzrastało ponad skale. Krzyczałam
z bólu, płakałam, błagał, ale to nic nie dawało. On miał z tego czystą
satysfakcję. W końcu nie wytrzymałam i prosiłam by mnie zabił, ale on
miał inne plany...
Wyszedł z pomieszczenia, i po chwili wrócił z czymś większym w dłoniach. Nie chciała nawet wiedzieć co to jest. Nie
odwracałam głowy. Czekałam na kolejną falę bólu i cierpienia. Zacisnęłam
wargi tak mocno, że polała się z nich krew. A on trzymał w rękach piłę do
rozcinania gipsu, włączył ją. Ten dźwięk, wtedy znów czułam jak żołądek
podchodzi mi do gardła. Ten morderca zbliżał ostrze piły do mojego
ramienia. Chciał odciąć mi rękę! I dokładnie to zrobił. Mój krzyk
prawdopodobnie rozdarł by każdemu bębenki ale on nawet nie drgnął,
przynajmniej takie odniosłam wrażenie, kiedy błagalnie spojrzałam w jego
oczy. Były zimne jak lód, zero współczucia, żadnych uczuć. Tuż nad
miejscem gdzie odciął mi kończynę zawiązał skórzany pas, by ograniczyć
krwawienie do minimum. Jednak to nie zmniejszyło cierpienia.
Okrążył stół, podszedł do jakiejś szafki, słyszałam trzaśnięcie
drzwiczek, ale kiedy do mnie podszedł byłam pewna, że to co otworzył to
była lodówka. W ręce trzymał, rękę! Nie wiedziałam co on chce zrobić,
ale już po chwili moje przerażenie podpowiedziało mi, że chce zrobić to
samo co z moimi nogami. Chce doszyć mi cudzą rękę. Przyszywał ją gruba
nicią. Ja już nie czułam, byłam zbyt wyczerpana, a on tylko pogwizdywał
pod nosem. Czekałam aż skończy i zostawi mnie czekając, aż umrę. Ale nie
zrobił tego. Zamiast wyjść, albo oczyścić ranę, albo zrobić cokolwiek o
co go mogłam wtedy podejrzewać on znów podszedł do tej lodówki. Coś
wyciągnął. Podszedł i mi pokazał, to była głowa mojej przyjaciółki
Kingi. Zrobiło mi się niedobrze kiedy zobaczyłam martwą twarz mojej
koleżanki. I już wiedziałam co on chce zrobić. Zabrał ze swojego stołu z przyrządami coś głośnego. To była sporych rozmiarów piła elektryczna, którą zbliżał do mojej szyi. Poczułam rozrywający ból...
***
-Moje eksperymenty zawsze tak się kończą...- powiedział zniesmaczony
mężczyzna, zapakowując ciało do czarnego worka. Kiedy zasuwał worek
spojrzał raz jeszcze na szew łączący nową głowę z obcym ciałem. -A mogło
się udać- wyszeptał do siebie i zapakował ciało do bagażnika, odpalił
silnik i pojechał w stronę najbliższego jeziora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz