czwartek, 11 października 2012

Miłość, na zabój

  Ona leżała na łóżku szpitalnym, on ciągle czuwał przy niej. Bardzo dużo spała, rzadko się budziła, często miała napady, całe ciało wiło się pod wpływem skurczów mięśni, bardzo bolesnych, kiedy to się działo dziewczyna krzyczał z bólu. Mimo to on wciąż był blisko niej, pomagał lekarzom, starał się ja wspierać.
  Bardzo często miał wrażenie, że lepiej by było gdyby umarł, nie cierpiała by aż tak, nie martwił się sobą, wiedział, że bez niej nie ma życia, była jego częścią duszy. Kochał ja tak bardzo, że gdyby umarła dołączył by do niej, nie myśląc o nikim więcej. Tylko ona była dla niego ważna, ze względu na jej chorobę porzucił szkołę. Wolał całymi dniami wisieć nad jej łóżkiem i cieszyć się, że wciąż ją ma, gdyż jej choroba była nieuleczalna.
Ona rzadko mówiła coś więcej, wiedziała iż jej czas się kończy, dla niej czas płynął szybciej, nie wiedziała czy powinna mu mówić o wszystkim co czuje. Czasem myślała, że gdyby umarła on miał by święty spokój, że mógł by robić co chce, i mieć dziewczynę która nie jest kaleką z data ważności. Ale nie chciała mu tego mówić, miała trochę egoistyczne podejście, że chce go mieć przy sobie tylko dla siebie aż do momentu kiedy umrze.
  Oboje kochali się ponad życie na zabój, a nawet mocniej. Okłamywali się każde po trochu, ale tylko po to by nie zamartwiać drugiego, wiedzieli, że ona umrze, ale nie chcieli o tym rozmawiać. Kiedy ona nie spała i nie wiła się z bólu trzymali się za ręce i patrzyli w sobie w oczy pogrążeni w ciszy. Wiedzieli, że słowa nic nie zmienią, że od słów ona nie wyzdrowieje..
  Niedługo później dziewczyna zmarła w nocy, kiedy chłopak spał na fotelu obok jej łózka. Załamał się, nie wiedział, że nie będzie mógł się z nią pożegnać, że nie będzie jej wtedy trzymał za rękę. Wiedział, że nie cofnie czasu. Kiedy przyjechali rodzice dziewczyny on wyszedł ze szpitala i uciekł w swój świat. Kilka dni później nadszedł dzień pogrzebu. Nie opuścił tego dnia, był wraz z żałobnikami pogrążony w ogromnym smutku, położył na jej trumnie wielki wieniec pięknych białych róż, wiedział, że ona je uwielbiała. Odszedł na bok i czekał aż wszyscy odejdą. Kiedy ludzie udali się do swoich spraw on usiadł obok świeżego grobu i zaczął nucić jej ulubiona piosenkę. Wyciągnął  z marynarki nóż i ze łzami w oczach wbił go sobie w serce, chciał do niej dołączyć, umarł na miejscu. Czy ich dusze się spotkały?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz