wtorek, 16 października 2012

Zakochana w swoim bólu

  Nieprzemożona chęć wskoczenia do łózka coraz bardziej ją męczyła. Być może dlatego, że miała jeszcze kilka lekcji w swojej nudnej szkole. Siedziała w ławce z dziewczyną której nawet nie lubiła, więc bez problemu mogła skupiać się na lekcji, gdyby nie ta senność. Gdyby mogła po prostu położyła by się na ławce i zasnęła aż do końca lekcji.Ale na szczęście ten czas zleciał wyjątkowo szybko.
 Po szkole poszła sama do domu, o dziwo zawsze chodziła do domu sama, w sumie cały czas w szkole pozostawała sama i nie przeszkadzało jej to. Dobrze się uczyła, ale nie dawała od siebie zadań czy też jakichś ściąg. Uważała, że każdy powinien radzić sobie sam. Zazwyczaj po szkole chodziła z słuchawkami w uszach i siedziała gdzieś w koncie.
  Ale miała w sobie coś co nie dawało jej określić jako klasowej kujonki. 
Siadła w domu na kanapie i spojrzała na zegarek, była 16.34. Spojrzała przez okno, było ładnie, jesienny krajobraz małego miasta. Pomyślała, że mogła by poczytać kolejna książkę albo posłuchać muzyki. Ale miała też inne zainteresowania pozaszkolne..
  Kiedy minęła dwunasta w nocy jej rodzice szli do sypialni i kładli się spać, ona natomiast w tym czasie szła spokojnie do łazienki na parterze i zamykała się tam na dwie czasem trzy godziny. Wychodziła jak by nigdy nic, ale tak naprawdę robiła sobie ogromną krzywdę. Uwielbiała okaleczać swoje ciało, kochała uczucie bólu i widzieć jak z ran kapie krew. Można powiedzieć, że była od tego uzależniona. Robiła to prawie każdej nocy. 
  Mimo to nie dawała po sobie poznać, że coś jej jest. Zawsze ukrywała rany pod długimi bluzami, golfami i zawsze nosiła długie spodnie, nawet jej piżamy były długie. 
  Jednak zdarzały się sytuacje kiedy przesadzała. Nigdy nie doprowadziła do utraty przytomności czy do poważnego krwotoku. Jednak raz przesadziła i z zagrożeniem życia trafiła do szpitala, krwawiła dosyć długo a nad ranem w łazience znalazła ją matka i zawiozła do szpitala. Po tym zdarzeniu trafiła do zakładu dla chorych umysłowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz