poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Przesyłka cz.4

Cz.1
  
 Wrzucili ją gdzieś gdzie było dosyć ciasno. Mimo iż była związana dało się zauważyć, że teraz ma o wiele mniej przestrzeni. Szarpała się chwile ale zrozumiała iż nic jej to nie da. Tak więc poddała się i rozmyślała gdzie teraz jest. Skrzynia? Nie to bez sensu. Bagażnik? tak to mogło być możliwe, zwłaszcza iż usłyszała odgłos uruchamianego silnika.
  Wyciągnęli ją po jakiejś godzinie. Była cała spocona i zmęczona. Miała poobijane ręce i głowę. Rzucili nią na twardą żwirowaną podłogę. Zdjęli jej opaskę z oczu i wyjęli knebel z ust. Była na środku jakiejś pustyni? Rozglądała się oddychając głośno.
-Gdzie ja jestem? Możecie mi to wyjaśnić?!- szarpała się  i chciała wstać z kolan. Ale jej nie pozwolili, a bardziej zniżyli do poziomu podłogi.


-Nasz szef uznał, że chce Cię poznać osobiście i wyjaśnić Ci na czym ma polegać twoje zadanie. Tak więc siedź cicho i nie patrz na niego. Masz jedynie słuchać i wszystko zapamiętać.
  Po kilku minutach podjechało jakieś auto. Nie widziała jakie gdyż zabronili jej podnosić głowę, a wysoki mężczyzna w garniaku trzymał nad jej głową pistolet, jak to nazwali "to taka pomoc". Czuła się przytłoczona i nie bardzo chciała ryzykować utratą życia. Siedziała cicho tak jak kazali. Z samochodu ktoś wysiadł, podszedł do tylnych drzwi i je otworzył. Wysiadła kolejna osoba, o dziwo nie był to mężczyzna, a kobieta. Miranda mimo iż miała głowę skierowaną w dół widziała iż osoba wysiadająca z tyłu samochodu miała blade smukłe nogi odziane w czerwone szpilki.
  Kobieta stanęła obok dwóch mężczyzn pilnujących Mirandy, coś do nich powiedziała, a oni nieco się odsunęli. Zaczęła mówić.
-Ty mała córeczko kryminalisty... Musisz mi pomóc, inaczej Cię zabiję, osobiście, nie mam żadnych oporów, nie było by to pierwsze morderstwo z mojej ręki. Ale mniejsza o to. Masz znaleźć swojego ojca i zmusić do przyprowadzenia do mnie. Masz tylko dwa dni od momentu kiedy moi ludzie zawiozą Cię do miejsca gdzie ponoć znajduje się twój ojciec. Z tego co mi wiadomo on wie, że go szukamy, musisz być bardzo ostrożna i przekonać go iż nic o nas nie wiesz, oprócz tego, że Ciebie też chcemy znaleźć. Zamontujemy Ci podsłuch żeby wiedzieć czy nie kombinujesz. Uważaj również na ojca, jest profesjonalistą, co widać po tym, że udało mu się nas oszukać. Mam nadzieję, że nie na długo. A teraz do zobaczenia, mam nadzieję, że się spiszesz.
  Kobieta odeszła sunąc powoli po żwirowej nawierzchni prosto do samochodu. Kiedy wsiadła drzwi od razu się zatrzasnęły, a czarny samochód oddalił się w zdumiewająco szybkim tempie. Wyższy mężczyzna podniósł Mirandę i wrzucił na tyłu samochodu. Pojechali prosto do jakiegoś obskurnego miasta. W drodze zamontowali jej podsłuch. Wyrzucili ją za auta przy pierwszym lepszym sklepie i odjechali.
  Miranda nie wiedziała co ma teraz robić. Szła ulicą, ludzie dziwnie się jej przyglądali. W ogóle całe to miasto było przygnębiające i nieprzyjemne, jak by nikt nie chciał tutaj gości. Szła i szła. Omijała każdą ludzką istotę. Na końcu chodnika zauważyła znajomą twarz. To był jej ojciec! Od razu nasunęła się jej myśl, że to było jakieś zbyt proste.
  Poszła w stronę mężczyzny wyglądającego jak jej ojciec, w zapuszczonym wydaniu. Zagadała... Tak to był jej ojciec. Był zdumiewająco ufny. Przytulił ją i wręcz się rozpłakał. Powiedział jej gdzie teraz mieszka, a raczej gdzie się zatrzymał na bliżej nieokreślony czas. Zabrał ją do małego mieszkanka. Było tu bardzo gorąco i parno. Wszędzie zgniła żółć. Po prostu okropność. Kiedy była pewna, że uda jej się z ojcem, ten złapał ją za nadgarstek i przykuł do grzejnika.
-Teraz gadaj gdzie masz ten przeklęty podsłuch, zdradliwa suko! -zaczął się na nią wydzierać i rozszarpywać jej ubranie szukając podsłuchu. Był wściekły i nie wyglądał na zainteresowanego córką.
-Wiem, że gdzieś Ci go zamontowali ty przebrzydła zdrajczyni! Zdradziłaś własnego ojca i do tego żeby ratować swoją własną dupę od nieszczęścia! Kosztem życia własnego ojca ty szmato! -uderzył ją w twarz z całej siły. Na jej policzku widać było wyraźnie zarys jego dłoni.
  Tym razem Miranda nie wytrzymała i sama zaczęła wrzeszczeć ze łzami w oczach.
-O co tutaj do cholery chodzi?! Dlaczego to robisz? Kim ty do diabła jesteś ty cholerny idioto!
W pokoju atmosfera była napięta. Drzwi do pokoju się otworzyły, stał w nich jakiś mężczyzna. Miranda go nie znała, jej ojciec najwidoczniej też, gdyż chciał wyskoczyć przez okno, próbując uciec. Mężczyzna zdołał go złapać i obezwładnić. Miranda tylko wytrzeszczyła oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz